„Więcej niż współlokator” Kendall Ryan jest to pierwsza część z cyklu „Współlokatorzy”.
Ogólnie autorka miała całkiem fajny i „świeży” pomysł na fabułę. Jednak jej wykonanie zdecydowanie mi nie odpowiada. Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia, czy styl autorki, ale momentami miałam ochotę zakończyć przygodę z książką i już do niej nie wracać. W moim odczuciu język był zbyt wulgarny, a nawet i można się tutaj pokusić o słowo prostacki. Owszem jest to mocny erotyk, gdzie nie macie co liczyć na jakieś lukrowanie i rozumiem fakt, że scen erotycznych było dużo, ale jednak język mógłby być troszeczkę łagodniejszy. Tak naprawdę co drugą stronę mamy do czynienia ze scenami łóżkowymi i jest bardzo gooooorąco.
Bohaterowie z jednej strony kryją w sobie wiele emocji, co akurat bardzo mi się podobało, ale nie są to osoby z którymi się polubiłam. W każdym z nich czegoś mi brakowało. Jedyne co trzeba przyznać autorce to fakt, że napewno potrafi wzbudzać w czytelniku emocje - od tych świetnych, gdzie sceny działają na naszą wyobraźnię, po momentami zniesmaczenie.

„Więcej niż współlokator” to historia z potencjałem, który nie został wykorzystany, a może nawet bardziej zmarnowany. Muszę przyznać, że z jednej strony jestem ciekawa losów bohaterów, ale z drugiej raczej nie sięgnę po kontynuację serii… Chociaż z całą pewnością są osoby, którym książka ta dużo bardziej się spodoba niż mi. Czy polecam? To zależy. Jeżeli lubicie masę pikantnych scen i wulgarny język to książka jest dla Was. Jeżeli wolicie coś łagodniejszego to pozycja może Wam się nie spodobać. Po prostu wyróbcie sobie własne zdanie na jej temat.
k.tomzynska 2022-02-03 19:13:47

Cóż mogę powiedzieć... „Więcej niż współlokator” to książka z tych, które zapowiadają się świetnie, bo mają znakomity pomysł na fabułę, ale wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia. To nie była historia, którą czytało się z przyjemnością. Mimo jej małej objętości, bardzo ją męczyłam.

Styl, w jakim została napisana ta historia, bardzo mnie od niej odrzucał. Użyte słownictwo nie zachęcało do czytania, a wręcz przeciwnie. Chociaż zawsze w takich sytuacjach zastanawiam się, na ile jest to kwestia stylu autorki, a na ile ingerencja tłumacza. Bo myśląc logicznie: który szanujący się autor używa słowa „dzida” albo „kuśka” na określenie męskiego przyrodzenia? Albo zwrotów typu: „przeczyszczam rurę”, „jebać po pijaku”, „nieudana sesja dymania”? A właśnie tego typu teksty padają w tej książce. Sami więc widzicie, że nie zachęca to do jej czytania.

Ale samo słownictwo to nie jedyny problem tej historii. Moim zdaniem była płytka i nie czuć w niej było żadnych emocji. Bohaterowie byli infantylni i irytujący. Nie czuć było między nimi chemii i pożądania. Miałam wrażenie, że charakteryzowały ich czysto zwierzęce instynkty. A opisany seks był zupełnie bezbarwny i nijaki. Cała historia opisana została w bardzo skróconej wersji, a gdyby popracować trochę nad jej treścią i rozwinięciem fabuły, to na pewno wypadłaby lepiej. Zwłaszcza, że widzę w tej historii potencjał, który moim zdaniem nie został wykorzystany.

Tak naprawdę najlepszą częścią tej książki było jej zakończenie. Ostatnie 30-40 stron czytało się dość dobrze i odrobinę uratowało tę historię (czyli podwyższyło jej ocenę o jedną gwiazdkę), ale to nadal zdecydowanie za mało, żebym mogła ją Wam polecić. Także szczerze radzę jej unikać.czytaniepogodzinach 2022-02-21 18:34:30