Ty jesteś moje imię

Książka

Ty jesteś moje imię

  • Wydawnictwo: Filia
  • Rok wydania: 2014
  • ISBN: 9788379881338
  • Ilość stron: 424
  • Format: 19.7x13.0 cm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wysyłka:
Niedostępna
Cena katalogowa 36,90 PLN brutto
Cena dostępna po zalogowaniu
Dodaj do Schowka
Zaloguj się
Przypomnij hasło
×
×
Cena 36,90 PLN
Dodaj do Schowka
Zaloguj się
Przypomnij hasło
×
×

Opis: Ty jesteś moje imię - Zyskowska-Ignaciak Katarzyna

Trwa wojna, zniewoleni mieszkańcy Warszawy żyją w cieniu łapanek i ulicznych egzekucji. Gruzy pozostałe po kampanii wrześniowej, wszechobecne cierpienie i strach to nie najlepsze dekoracje dla miłości. Jednak właśnie wtedy krzyżują się drogi Basi i Krzysztofa. Dziewiętnastoletnia dziewczyna i piękny poeta. Trochę nieśmiali, odrobinę zagubieni, bardzo zakochani. Ponad czarną otchłanią okupacji, w czasach najtrudniejszych wyborów, rozkwita niezwykła miłość, biała magia.

Wzruszająca historia osadzona wśród murów ginącej Warszawy, w literackich Stawiskach Iwaszkiewicza, wśród słów poetów, wyznań kochanków, bezimiennych bohaterów, poranionych ludzkich losów. Powieść o miłości wykradzionej wojnie.

"Piękna powieść o miłości wykradzionej wojnie, polecam!"

Magdalena Różczka




Szczegóły: Ty jesteś moje imię - Zyskowska-Ignaciak Katarzyna

Tytuł: Ty jesteś moje imię
Autor: Zyskowska-Ignaciak Katarzyna
Wydawnictwo: Filia
ISBN: 9788379881338
Języki: polski
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 424
Format: 19.7x13.0 cm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Waga: 0.404 kg


Recenzje: Ty jesteś moje imię - Zyskowska-Ignaciak Katarzyna

Zaloguj się
Przypomnij hasło
×
×

„Ty jesteś moje imię” jest po prostu piękne. Żadne inne określenie chyba tak dobrze nie odda treści, jaką obudowała małżeństwo Baczyńskich pisarka. Tutaj każde zdanie jest nabrzmiałe od znaczeń, a każde słowo – tak właśnie, słowo – idealnie na miejscu. Nie bez powodu posłużyłam się cytatami, choć tak naprawdę jest to tylko mały wycinek z tej cudownej zawartości, bo cała książka składa się ze zdań, nad którymi się zatrzymywałam, urzeczona ich głębią i czarem. I dużo, dużo więcej chciałabym ich tu przytoczyć. Ale muszę również podkreślić, że Zyskowska-Ignaciak dokonała przy tym rzeczy genialnej: uniknęła patosu i sztucznej podniosłości, które na pewno by raziły. Dialogi i opisy są naturalne, plastyczne, żywe, i choć dotykają przecież spraw wielkich, to jednak są zwyczajne, podlane prostotą. Barbara i Krzysztof, ale też i pozostali bohaterowie, jawią się jako osoby z krwi i kości. To młodzi ludzie, tacy jak my, którzy jednak mieli to nieszczęście, że musieli wypełnić przeznaczenie straconego pokolenia... Obok tej powieści nie da się przejść obojętnie. Ona wzrusza magią, jaka stała się udziałem Basi i Krzysia, ale doprowadza też do łez scenerią, w jakiej się narodziła. Codzienność mieszkańców stolicy wypełniał lęk, czy nastanie jutro. Przeklęte fatum zmuszało do najcięższych decyzji: zostawić ukochaną żonę, najbliższą osobę, część siebie, bez której jest się niepełnym, i iść walczyć, bo taka jest powinność mężczyzny, bo tak nakazuje honor. Wiara – ta okazywana na zewnątrz – że ten konieczny zryw buntu i oporu przeciwko krwiożerczemu wrogowi szybko zakończy się sukcesem, nie odganiała najczarniejszych przeczuć... Ilu ludzi stanęło wówczas przed takimi targającymi duszę wyborami? Gdy ten tak naprawdę mógł być tylko jeden?„Ty jesteś moje imię”, ubrane w prześliczną okładkę, mocno odbiło się na mojej psychice. Tak bym chciała, żeby to niesamowite uczucie poety czasu kurz i jego żony miało szansę się dopełnić, żeby ta ich wspólnota i bliskość mogły trwać dłużej... A może to dopełnienie właśnie tak miało wyglądać? Może los wiedział, że będzie musiał ich rozdzielić, dlatego wcześniej obdarował ich uczuciem tak intensywnym? Chcę wierzyć, że spotkali się w innej rzeczywistości, nam niedostępnej, że „świat ze swoimi bolączkami pozostał poza szczelnym kokonem utkanym z miłości i namiętnych pocałunków młodych kochanków” (str. 154), że tam istnieje „ów wszechogarniający spokój, spływający kropelkami potu po skórze, wsączający się ciepłem przyspieszonych oddechów w splątane włosy, wnikający dotykiem ust w konstelacje nerwowych zakończeń...” (str. 154), że tam Basia nie musi się zastanawiać, „czy istnieje stopień jeszcze wyższy od słowa najszczęśliwsza” (str. 166). I wierzę, że to jest ostateczne zwycięstwo nad śmiercią w powstańczej zawierusze... 2014-07-23 16:57:30