Armada
Ernest Cline
Armada
Ernest Cline
- Wydawnictwo: Feeria
- Rok wydania: 2016
- ISBN: 9788372295378
- Ilość stron: 448
- Format: 14.0x20.5cm
- Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Niedostępna
Opis: Armada - Ernest Cline
Najnowsza książka fenomenalnego autora sci-fi, którego Player One wkrótce będzie filmowany przez Stevena Spielberga.
Zack Lightman całe życie miał głowę w chmurach, marząc, by świat trochę bardziej przypominał filmy i gry komputerowe, które pożera. Niechby jakieś fantastyczne, przełomowe zdarzenie roztrzaskało wreszcie monotonię jego bezbarwnej egzystencji i porwało go na szlaki kosmicznej przygody?
W końcu co szkodzi sobie trochę pomarzyć. Ale Zack umie odróżnić rzeczywistość od fantazji. Wie, że tu, w realu, nadpobudliwi nastoletni gracze nie dostają misji zbawiania świata.
Aż pewnego dnia widzi latający spodek. Więcej: ten statek kosmitów jest jakby żywcem wzięty z gry, której oddaje się co wieczór ? popularnego symulatora lotów ?Armada?.
Nie, nie zbzikował. A jego umiejętności ? wraz z umiejętnościami milionów podobnych mu graczy na świecie ? będą potrzebne, by uratować planetę. Nareszcie jest jego upragniona szansa! Tylko gdzieś w tyle głowy czai się dziwna wątpliwość ? podsycana przez pamięć opowieści sci-fi, z którymi wyrastał ? czy coś w tym scenariuszu nie wydaje się zanadto? znajome?
Radosne przetworzenie i inteligentna destrukcja konwencji science-fiction, rozpędzony i zaskakujący thriller, klasyczna opowieść o dojrzewaniu i historia inwazji kosmitów, o jakiej jeszcze nie czytałeś ? wszystko w jednej powieści, której nie daje się odłożyć na bok.
Szczegóły: Armada - Ernest Cline
Tytuł: Armada
Autor: Ernest Cline
Wydawnictwo: Feeria
ISBN: 9788372295378
Tytuł oryginału: Armada
Język oryginału: angielski
Tłumacz: Irzykowski Jarosław
Języki: polski
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 448
Format: 14.0x20.5cm
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Waga: 0.42 kg
Recenzje: Armada - Ernest Cline
Gdy gra wideo staje się rzeczywistością…Chyba każdy z nas widział, grał albo choćby słyszał o grach komputerowych, w którym zmierzamy się z obcymi. Często pilotując jakiś fantastyczny statek bombardujemy przeciwnika, wkręcając się w klimat prawdziwego kosmosu. Taka właśnie jest „Armada” Ernest’a Cline’a. To typowa powieść science fiction, w której nie brakuje efektów specjalnych, walki z obcymi i trzymającej w napięciu akcji.„Przyszłość czasem wydaje się straszna. Ale i tak się jej nie uniknie.”Głównym bohaterem i narratorem powieści jest Zack Lightman, nastolatek, którego pasją i miłością są gry komputerowe. Całymi dniami grywa w swoją ulubioną strzelankę Armadę. Codziennie zasiada do symulatora myśliwca przychwytującego i rozpoczyna atak na obce istoty z kosmosu. I nie byłoby w tym nic dziwnego, jednak któregoś dnia ta gra komputerowa staje się realna. Przed jego szkołą ląduje taka właśnie maszyna, jak te z gier, i zabiera go na pokład, by potem dać mu do zrozumienia, że Ziemię czeka zagłada, a on może powstrzymać obcych. Jego marzenie się spełnia, w końcu może zrobić coś ważnego, coś naprawdę, jednak gdy opadają emocje, Zack zaczyna sobie uświadamiać, że to dzieje się naprawdę, że losy Ziemi zależą od najlepszych graczy w gry komputerowe, że obcy istnieją naprawdę i że to co myślał, że jest fikcją i kłamstwem dzieje się właśnie przed jego oczami.„Zabijesz albo dasz się zabić. Podbijesz albo ciebie podbiją. Przetrwasz albo zginiesz.”„Armada” to książka idealna dla fanów gier i filmów typu „Gwiezdne Wojny”. Niestety większość wspomnianych w książce tytułów w ogóle nie kojarzyłam, dlatego chyba nie mogłam się do końca wczuć w fabułę. Jestem pewna, że sympatycy obcych istot z kosmosu odnajdą się w niej stuprocentowo. Nie chcę przez to powiedzieć, że książka jest zła – jest naprawdę dobra. Pełno w niej żywej akcji, styl jest na wysokim poziomie. Język, choć momentami dla mnie niezrozumiały, jest w większości prosty. Książkę czyta się szybko. Jednak jeżeli ktoś nie przepada za kosmitami to może się nudzić i irytować czytaniem.Ernest Cline bardzo dobrze skonstruował fabułę. Mamy pełno akacji, nieoczekiwanych zwrotów, niespodziewanych faktów. To tworzy barwny i wyrazisty obraz, taki jaki widział autor pisząc „Armadę”. Cline przenosi nas do świata, w którym przestrzeń kosmiczna staje się domem, a istoty obce rzeczywistością. Bohaterowie również są postaciami bardzo barwnymi, z charakterem. Każdy ma w sobie coś wyjątkowego, coś co go wyróżnia. Na pewno nie brakuje w książce emocji, które są na najwyższym poziomie i dosłownie „siedzą” w czytelniku czekając na uwolnienie. A przy każdej akcji możemy poczuć jak przepełniają nas najrozmaitsze uczucia. „Dorosłem przekonany, że wbrew naszym aspiracjom my, ludzie, nadal jesteśmy tylko gromadą dwunożnych małp, podzieloną na przypadkowe plemiona, które nieustannie wojują ze sobą o ubożejące zasoby naturalne swojej zrujnowanej planety.”Boję się, że „Armada” jest tylko dla fanów gatunku science fiction. Jestem tolerancyjnym czytelnikiem, jednak tak dużo typowych dla gatunku zwrotów, słów opisujących statki kosmiczne, filmy i gry o podobnej tematyce to dla mnie za wiele. Lubię „próbować” różne gatunki, ale tak typowe science fiction to chyba nie moja bajka. Uwielbiam fantasy, jednak książka nasycona kosmitami, zagładą ludzkości i grami komputerowymi nie zaspokaja mojego czytelniczego głodu. Czuję w pewnym sensie niedosyt i lekkie rozczarowanie. Sama w sobie „Armada” jest dobrą powieścią i godną polecenia, jednak niestety nie wszystkim czytelnikom. Polecam ją głównie osobom chcącym przeżyć przygodę w kosmosie, osobom, które uwielbiają gry wideo i wszystko, co związane z „Gwiezdnymi Wojnami”.Książkomania 2016-01-19 19:33:17
Mam czasem wrażenie, że dzisiejsze czasy są niezwykle przewidywalne. Najgorsze jest jednak to, że nie potrafię się w nie odpowiednio wpasować. Wszyscy grają w gry komputerowe, ja nie. Wszyscy uwielbiają Gwiezdne Wojny, ja nie. Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, ale ten wstęp ma bardzo duży wpływ na resztę tej recenzji, ponieważ filmy i gry komputerowe mają bardzo duże znaczenie w Armadzie i sądzę, że jeżeli ktoś nie lubi takich tematów, to nie ma czego szukać w tej pozycji.Największym zarzutem jest akcja. Tyle lub aż tyle. Na początek musimy przebrnąć ok. 100 stron, by właściwa akcja się rozpoczęła, a następnie wszystkie wydarzenia dzieją się tak nagle, ale zarazem są w tak szczegółowy sposób opisane, że zajmuje to kolejne ¾ objętości książki. Nie ma w tej historii niestety nic zaskakującego, i to kolejna sprawa, która rozrywa moje serce, ponieważ ta pozycja mogła być dobra, a jest po prostu przeciętna. Przeciętna w takim złym znaczeniu, bo wiem, że jest wiele lepszych powieści niż ta zaprezentowana przez Ernersta Cline’a.Bohaterowie też mnie niczym nie urzekli, nie potrafiłam się zżyć z żadnych z nich. Mam wrażenie, że za tydzień, może dwa, niewiele będę pamiętać z tej historii. Ot tak, kolejna przeczytana książka, która po chwili wyparowuje z naszego umysłu. Pomimo zawiłości, które mogą się napatoczyć laikom w tym gatunku, to nie mogę napisać: nie czytajcie, nie warto. Zawsze mogę się mylić, bo może zaważyło na mojej ocenie to, że jednak gry komputerowe nie są moim konikiem? Kto wie, sięgnijcie po nią i sami się przekonajcie. Ja pomimo tego rozczarowania, mam chęć by przeczytać poprzednią książkę Autora czyli Player one.Ujrzeć Słowa 2016-01-21 11:41:42
Zack Lightman uwielbia gry komputerowe. Zamiłowanie do nich odziedziczył chyba po ojcu, który zmarł, gdy chłopak miał kilka miesięcy. Zack grywa głównie w Armadę – walczy się w niej z przybyszami z kosmosu. Jest dobry, znalazł się w pierwszej dziesiątce graczy z całego świata. Gdy pewnego dnia Zack spostrzega za oknem statek kosmitów z gry, uważa, że zaczął wariować. Nie byłoby w tym nic dziwnego – ojciec Zacka też nie wydawał się w pełni normalny. Chłopak znalazł jego zapiski z młodości. Ojciec miał obsesję na punkcie gier wideo i zbierał informacje na temat wszystkiego, co miało związek z kosmitami. Xavier był pewny, że odkrył spisek, w ramach którego szkoli się ludzi do walki z kosmitami, podsuwając im gry i filmy o nich. Armada Ernesta Cline’a to powieść z gatunku science-fiction. Głównym bohaterem i narratorem powieści jest Zack Lightman. To nastolatek uwielbiający gry komputerowe i mający obsesję na punkcie zmarłego ojca. Głównym wątkiem powieści jest walka z obcymi z kosmosu. Okazuje się, że istnieją inne cywilizacje i wcale nie są nastawione przyjaźnie do ziemian. Do ostatecznego starcia dojdzie już wkrótce, dlatego tajna organizacja werbuje w swoje szeregi nowych członków. Zostają nimi najlepsi na świecie gracze, którzy popisali się różnymi umiejętnościami, grając w Armadę czy Terra Firma. Szkolenie ludzi poprzez podsuwanie im gier komputerowych prowadzone było od dawna. Filmy i powieści z motywem obcych miały przygotować ludzkość na nadchodzącą inwazję. By walczyć z kosmitami gracze będą musieli przenieść się do wirtualnej rzeczywistości. Wątków w powieści jest kilka. Poza głównym – ratowaniem świata i walką z obcymi – mamy też kilka pobocznych, na które warto zwrócić uwagę. Przede wszystkim motyw relacji ojciec-syn. Zack nie znał swojego taty, jednak bardzo mu go brakowało, chciał się o nim wszystkiego dowiedzieć. Mimo że nieżyjący, ojciec jest dla niego wzorem. Wątek gier komputerowych też jest ciekawy. Pokazuje, że czasem są one przydatne, nawet jeśli zabierają dużo czasu i innym mogą wydawać się bezmyślnymi rąbankami. Do tego mamy jeszcze kilka innych motywów – przyjaźń, odnalezienie się w nowej sytuacji, tęsknota za bliskimi to tylko niektóre z nich.Pomysł na wykorzystanie wirtualnych rzeczywistości jako formy treningu jest moim zdaniem ciekawy. Także inwazja obcych z kosmosu to interesujący motyw. Autor postarał się o to, by w jego książce nie zabrakło szczegółowej analizy dotychczasowych wytworów popkultury związanych z kosmitami. Podoba mi się, że wykorzystał tę wiedzę do zbudowania pewnego tła dla swojej historii. Minusem jest dla mnie zachowanie niektórych bohaterów. Miałam wrażenie, że nie za bardzo zdają sobie oni sprawę z tego, że za chwilę może nastąpić koniec świata. Zamiast skupić się na opracowaniu dobrego planu obrony, bohaterowie idą coś zjeść. Zamiast mobilizacji, udają się w ustronne miejsce, by oddać się igraszkom. Nie bardzo mi się to podobało, chociaż autor starał się wyjaśnić, czemu umieścił te sceny w książce – bo są to naturalne odruchy ludzi, którzy w obliczu zagrożenia chcą jeszcze przez chwilę poczuć się normalnie.Przyznaję, że nie zostałam fanką tej książki. Sam pomysł na historię bardzo mi się podoba, jednak momentami miałam wrażenie, że czytam przerobioną wersję Gry Endera. Może to tylko moje wrażenie, jednak od początku czułam, że z czymś mi się ta powieść kojarzy. Autor sam zresztą o niej wspomina, więc może zasugerowałam się właśnie tym.To niezła powieść młodzieżowa z gatunku science-fiction. Spodoba się wam, jeśli szukacie czegoś nowego, czegoś z akcją rozgrywającą się na nowej płaszczyźnie, niekoniecznie w świecie rządów silnego tyrana. Akcja gna do przodu, a niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku... No i zakończenie zaskakuje. Agnieszka 2016-02-12 10:04:33