Spodziewałam się czegoś pokroju imitacji Greya czyli on ją zdominował, wielkie władanie kobietą i tak dalej. Myślałam, że autorka będzie wpychała nieudolnie napisane sceny erotyczne co drugą stronę. Ale poza zabawnymi aluzjami i pewnymi opisami pieszczot, książka była całkiem przyjemna w odbiorze. No i dopiero po fakcie się kapnęłam, że to druga część – demmyt. Jednak jeśli lubi ktoś z was książki, gdzie facet ma małą obsesję na punkcie dziewczyny i vice versa, to chyba coś dla was. I piszę to z pełną sympatią. Emmy wydawała się być taką trochę nieśmiałą, ale mimo wszystko całkiem silną dziewczyną, która zakochała się w kimś, kogo nie powinna kochać. Jednak z drugiej strony zmiany jakie w niej zaszły przez wydarzenia związane z Benem, sprawiały, że stawała się zdecydowana. Z kolei Ben to facet, który miał trochę za wysokie mniemanie o sobie, ale jednocześnie to wszystko było uzasadnione tym co go spotkało w życiu i w zasadzie do czego doprowadził. Chociaż momentami naprawdę przesadzał z tym jak bardzo ciągnęło go do Emmy – chociaż mogłam zrozumieć to jak bardzo był zakochany w dziewczynie. Całościowo książka jest naprawdę przyjemna, mimo tego, że nie bardzo odpowiadał styl opisywania scen łóżkowych itp. Poza tym, że autorka mogłaby trochę popracować nad znormalizowaniem popędu seksualnego u postaci, to Gorące zmysły nie są aż tak złe jak się spodziewałam. W zasadzie nie są złe. Po prostu są skierowanie do kobiet, które lubują się w takiej tematyce. Dla mnie to dobra odskocznia od jakichś poważniejszych książek, taka czysta rozrywka ( chociaż nie ukrywam, że szarpnęło mi trochę nerwa w kilku miejscach).Przyczajony Hasacz - https://bigdwarf.wordpress.com/ 2017-03-01 14:27:32