Autakra. Historia pewnej włóczęgi
Leon Pirs
Autakra. Historia pewnej włóczęgi
Leon Pirs
- Wydawnictwo: Marasimsim
- Rok wydania: 2021
- ISBN: 9788395468605
- Ilość stron: 400
- Oprawa: Twarda
1 - 3 dni robocze + czas dostawy*Przy zamówieniu większej ilości egzemplarzy czas realizacji zamówienia może ulec wydłużeniu
Opis: Autakra. Historia pewnej włóczęgi - Leon Pirs
Gdybyś u schyłku komuny zapytał na gdańskim blokowisku, gdzie przebiega granica świata wielu wskazałoby granicę osiedla. No, może granicę PRL. Tylko marzyciele i widzowie programów z Tonym Halikiem zauważyliby, że Ziemia wszak jest okrągła i granic jako takich nie ma. „Autakra” to książka o takich marzycielach. Powieść o przekraczaniu granic do niedawna jeszcze nieprzekraczalnych. Historia dokonywania niewykonalnego – podróży bez grosza przy duszy, za to z wiarą, że czechosłowackie pasztety, kuchenka gazowa i średnie dwudziestki są wszystkim, czego porządny Europejczyk w trakcie wyprawy może potrzebować. Czy to mogło się udać?
Szczegóły: Autakra. Historia pewnej włóczęgi - Leon Pirs
Tytuł: Autakra. Historia pewnej włóczęgi
Autor: Leon Pirs
Wydawnictwo: Marasimsim
ISBN: 9788395468605
Języki: polski
Rok wydania: 2021
Ilość stron: 400
Oprawa: Twarda
Recenzje: Autakra. Historia pewnej włóczęgi - Leon Pirs
Wyjątkowa, niezwykle prawdziwa, autentyczna, gdzie smutek przeplata się z radością, szczęście jest tylko chwilą ulotną, a życie stanowi największą wartość. Niesamowicie dobra, wzruszająca, dająca do myślenia.Z e-bookiem pod rękę 2021-06-22 10:04:29
Książka o podróżowaniu i nie tylko. To pogoń za spełnianiem marzeń i przekraczaniem granic. Wciągająca i intrygująca.Jowita 2021-06-25 09:23:03
Część z nas nie tylko wspomina z rozrzewnieniem, ale wręcz tęskni za czasami PRL-u. Leon Pirs pochyla się nad tym czasem i powraca do roku 1990. Ktoś może pomyśleć, co takiego szczególnego jest właśnie w tym roku? Tych którzy zadali sobie to pytanie odsyłam do bardzo ciekawej książki „Autakra. Historia pewnej włóczęgi”.
Zanurzcie się w 1990 roku i razem ze Stachem i Polem dajcie się wciągnąć niesamowitej przygodzie. Zderzenie komunistycznego ustroju z krajami dzikiego, wolnego zachodu. „Autakra” to literatura drogi, dobra książka, ciekawa i wciągająca z anegdotami z podróży.
Stach i Polo zabiorą was w podróż życia. Bez planu, bez budżetu, ale za to z głową pełną marzeń. Mam nadzieję, że brzmi interesująco. Teraz samolot jest normą – wtedy podróżowało się najtaniej autostopem. Zamykajcie więc drzwi – przygoda czeka…
Na stronie autakra.com znajdziemy dwa zdania: Jeśli myślisz, że dziś żyjesz w pokręconych czasach… przeczytaj tę historię. Poczujesz się lepiej, gdy poznasz te cudaczne przygody i dowiesz się, że bywało jednak gorzej. Ja ze swej strony zgadzam się z tymi słowami i zapraszam do lektury książki „Autakra. Historia pewnej włóczęgi”.monweg 2021-06-28 19:05:03
Polo i Stachu latem roku 90. wybierają się w podróż do Hiszpanii aby zobaczyć białego goryla. Ponieważ są tylko biednymi studetami z ograniczonym budżetem jako środek transporu wybierają autostop, a cały swój dobytek upychają do dwóch ogromnych plecaków i torby. A takiej podróży nie jest łatwo, spać trzeba czasem niemal na rozstaju dróg, przy autostradach, często budzi ich upał nie do zniesienia. Ale trwają przy swoim, osiągają swój cel mimo wielu przeciwności. Bardzo przyjemnie czyta się tę książkę, szczególnie latem. Możemy sobie chociaż w niewielkim stopniu wyobrazić jak wyglądał wtedy świat, tuż po zmianach ustrojowych, jak wyglądało podróżowanie i ile wyrzeczeń człowiek musiał sobie postawić, aby spełnić swoje marzenia. Książka może miejscami byla trochę monotonna, ale takie też było czekanie chłopaków na kolejnego stopa - z czasem jest jednak coraz bardziej ciekawa, tak jak i przygody Pola i Stacha. Myślę, że wielu młodych powinno przeczytać i przekonać się jak kiedyś wyglądały wakacje, może teraz docenili by bardziej swoje. ;)Lemonade St. 2021-07-07 11:12:24
Miałem wielką ochotę na powieść drogi i "Autakra. Historia pewnej włóczęgi" spadła mi jak manna z nieba. Ani o wydawnictwie, ani o autorze nic do tej pory nie słyszałem, więc miałem pewne obawy, wchodząc w te nieznany tereny. No ale "Raz kozie śmierć"- pomyślałem i stwierdziłem, że przeczytam. Ta koza umarła czy jednak zdołała przeżyć podróż w nieznane? Napisałbym, że gdzieś pomiędzy.
Jednak najpierw zacznijmy od tego, o czym jest książka. Głównymi bohaterowie są Polacy- Stachu i Polo, którzy podczas wakacji 1990 roku postanawiają udać się w podróż do Hiszpanii. Nie mają jednak środków, Polska była świeżo po transformacji, szalała inflacja, więc grube tysiące zarabiane w kraju nie znaczyły właściwie nic poza jego granicami. Chłopaki więc zaopatrzyły się w puszkowane jedzenie i ruszyły w nieznane autostopem.
Już na początku przyznam, że pierwsza połowa książki mi się ciągnęła, miejscami nawet bardzo. Fabuła jest niezwykle jednostajna, nie ma żadnych zwrotów akcji. Wrażenie nudy potęguje też luźny, często potoczny język, występuje sporo błędów- czy to ortograficznych, czy to literówek. To wszystko było takie bez wyrazu, kompletnie nijakie. Pojawił się nawet w pewnym momencie taki głosik gdzieś z tyłu głowy, żeby powieść zwyczajnie zostawić i nie doczytywać do końca, ale stwierdziłem, że jednak jakoś „Autakrę” „domęczę”. Im dalej brnąłem, tym bardziej to brnięcie zamieniało się we wręcz płynięcie przez kolejne strony. Pierwszych 50 kartek jest nudnych i jednostajnych, to trzeba przyznać, jednak kiedy się do tego przyzwyczaiłem, lektura coraz bardziej zaczynała sprawiać mi przyjemność. I teraz mogę napisać z czystym sercem, że nie żałuję, iż zdecydowałem się skończyć tę powieść.
Między innymi wątkiem, który to sprawił, ale którego wartość uzmysłowiłem sobie dopiero w drugiej połowie książki, są realia życia w czasach bezpośrednio poustrojowych. Nie wiem, jak wyglądały lata po transformacji u schyłku XX wieku, natomiast wydaje mi się, że powieść bardzo dobrze oddaje realia życia i podróżowania po Europie w tych czasach z perspektywy Polaków. Wartym bowiem zaznaczenia jest też fakt, że „Autakra” została napisana na faktach, to znaczy pierwowzorem bohaterów są przyjaciele autora Leona Pirsa, a on sam jest jednym z głównych postaci. Fakt ten pozwala sądzić, że podobnie wyglądały lata ’90 XX wieku.
Teraz co nieco o tytule i jego odmianie, bo to też jest ciekawa sprawa. Słowo "autakra" jest neologizmem. Niestety nie znalazłem w książce jego odmiany, stąd też nie wiem, jakiego jest rodzaju. Może to być rodzaj żeński lub po prostu liczba mnoga. Przyjąłem odmianę w tym pierwszym, ponieważ słowo powstało z przekręcenia innego wyrazu- "autarkia", który to jest również rodzaju żeńskiego.
Podsumowując: czy polecam więc "Autakrę"? Tak, ale z pewnym zastrzeżeniem. Jeśli macie ochotę na leniwą powieść z nieco, mam wrażenie, sielankowym klimatem, z jednostajną akcją bez jej żadnych zwrotów to śmiało sięgajcie po książkę. Idealnie sprawdzi się czytana na plaży czy na leżaku w letni, upalny dzień.snaky_reads 2021-07-10 14:22:08
Książka świetnie oddaje realia lat 90-tych. Jakże inne to były czasy. Dwóch chłopaków zabiera nas w swoja wymarzoną i zaplanowaną podróż. Pakują wielkie plecaki, torbę i za oszczędzone pieniądze jadą autostopem do Hiszpanii. Ponieważ są to biedni studenci, więc ich budżet jest bardzo ograniczony. Podróż kosztuje ich wiele wysiłku i wyrzeczeń. Jednak przygód mają co nie miara. Obserwują, jak wygląda życie w innych krajach i jak dalece różni się ono od ich własnego, w którym mieszkają i żyją.
Ciekawe dialogi, wiele realizmu, radość, smutek, emocje. Niespełnione marzenia potrafią dać motywację do działania i determinację w dążeniu do celu. Czytając coraz bardzie wciągamy się w fabułę, która jest coraz ciekawsza i bardziej wciągająca.
Moniczkasia 2021-07-12 16:41:41
Choć urodziłam się w pierwszej połowie lat '90, jako to wstrętne pokolenie X, ta dzisiejsza-już-nie-młodzież... choć nie pamiętam komuny i kolejek do sklepu, ale nie jestem też pokoleniem Internetu, a jedyną namiastkę ograniczenia wolności dała mi pandemiczna kwarantanna, to gdzieś wewnątrz tęsknię do lat opisanych w książce - tej beztroski przy jednoczesnym braku możliwości, "wszystkowiedzenia" przy cenzurze i braku informacji... Czyż ludzie nie byli wtedy szczęśliwsi?
I właśnie w takich okolicznościach przyrody Polo i Stachu postanawiają wyruszyć w podróż życia i stopem pokonać całą Europę, żeby w Hiszpanii zobaczyć goryla-albinosa. Ich męcząca podróż przebiega w największym, wakacyjnym upale, a jakby tego było mało doskwierają ogromne plecaki-słonie zawierający cały dobytek, kupiony jeszcze na początku podróży. Nie przeszkadza za to bariera językowa, bo ambitni studenci za wszelką cenę przedstawiają swój kraj i miasto w najlepszym świetle - ogromna Stocznia Gdańska, słynny Lech Wałęsa, odważna Solidarność i najpiękniejsza kobieta na świecie, studentka Kręglicka to nasze dumy narodowe, o których słuchają kolejni dobroduszni kierowcy. Liberalne kontrole na granicach nie utrudniają podróży chłopaków, ale któż wytrzymał by tyle trudów stopowania co oni, przecież nie seniorzy lub dziewczęta? I tu życie ich zaskoczy...
Książka przeniosła mnie w klimat tamtych czasów, zanurzyłam się w nim żałując, że dzisiejszy świat tak bardzo gna do przodu... Teraz przekazuję lekturę rodzicom i teściom, bo wiem, że ten klimat sprzed ponad 30-stu lat pochłonie ich jeszcze bardziej...MissSilly 2021-07-25 18:47:31
Do tej pozycji podeszłam z dużym dystansem. Nie znałam autora, a gatunek nie przemawiał do mnie. Początki były trudne. Nieco monotonna akcja i brak jakichś szczególnych zwrotów czasami nudziło moją czytelniczą ciekawość. Nie lubię jednak zostawiać książek w połowie, czy niemalże na początku, jak w tym przypadku. Kontynuowałam czytanie i było warto. Ta książka przypomina mi swego rodzaju dziennik podróży dwóch przyjaciół, którzy mieli wielkie marzenia, lecz mało środków do ich realizacji. Mimo to się nie poddali i w niebywały sposób osiągnęli to, co zamierzali. Odbyli podróż życia nie mając zbyt wiele w portfelu. Ta historia jest świetną motywacją i podróżą w czasy, które obejmowały lata 90. Coś innego, lecz na swój sposób intrygującego.
Marusitestowanie 2021-08-05 22:07:02