Światło, które utraciliśmy
Jill Santopolo
Światło, które utraciliśmy
Jill Santopolo
- Wydawnictwo: Otwarte
- Rok wydania: 2017
- ISBN: 9788375154511
- Ilość stron: 352
- Format: 13.5 x 20.5 cm
- Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Niedostępna
Opis: Światło, które utraciliśmy - Jill Santopolo
Nauczyłeś mnie, że zawsze trzeba szukać piękna. W ciemności, w ruinach potrafiłeś odnaleźć światło. Nie wiem, jakie piękno i jakie światło teraz odnajdę. Ale spróbuję. Zrobię to dla ciebie. Bo wiem, że ty zrobiłbyś dla mnie to samo.
Lucy i Gabe poznali się 11 września 2001 roku. Gdy wieże WTC runęły, a pył przykrył Nowy Jork, zrozumieli, że życie jest zbyt kruche, by przeżyć je bez pasji i emocji. I zbyt krótkie, by nie być razem. Wkrótce jednak Gabe postanawia przyjąć pracę reportera na Bliskim Wschodzie i wtedy wszystko się zmienia. Lucy dowiaduje się o jego decyzji w dniu, w którym produkowany przez nią program telewizyjny zdobywa nagrodę Emmy. Dzień jej triumfu staje się też dniem, w którym coś nieodwracalnie się kończy. W kolejnych latach Lucy będzie musiała podjąć niejedną rozdzierającą serce decyzję. Czy pierwsza miłość okaże się też ostatnią?
Opowieść o sile marzeń i cenie, jaką jesteśmy gotowi zapłacić, podążając za nimi. Dreszcz emocji i niszczycielska siła miłości odczułam je na własnej skórze dzięki książce Jill Santopolo. - Renée Carlino
Wyjątkowa... Tornado emocji! - Delia Ephron
Znacie coś bardziej niebezpiecznego od miłości? - Caroline Leavitt
Szczegóły: Światło, które utraciliśmy - Jill Santopolo
Tytuł: Światło, które utraciliśmy
Autor: Jill Santopolo
Wydawnictwo: Otwarte
ISBN: 9788375154511
Język oryginału: angielski
Języki: polski
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 352
Format: 13.5 x 20.5 cm
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Waga: 0.32 kg
Recenzje: Światło, które utraciliśmy - Jill Santopolo
Lucy i Gabe poznali się dokładnie 11 września 2001 roku podczas zajęć z literatury. To właśnie wtedy do ich sali wpadła asystentka profesora prowadzącego seminarium na temat twórczości Shakespeare’a, oznajmiając, że samolot terrorystyczny wleciał w jedną z wież WTC. To wtedy po raz pierwszy się do siebie zbliżyli. To wtedy ludzie zrozumieli, jak ulotne jest życie. To wtedy Lucy stała się światłem Gabe’a, a on osobą, która prześladowała ją przez całe życie. Jednak ich związek nie trwa zbyt długo, ponieważ każde pragnie podążać za swoimi marzeniami. Lata mijają, jednak ich znajomość trwa nadal – ale nie wygląda tak, jak oboje by tego pragnęli.Pierwszym, co mnie urzekło w tej powieści, był bezbłędny język autorki. Ta historia jest opisana w tak bajkowy, niesamowicie piękny sposób, że ciężko się było od niej oderwać, choć chwilami miałam ochotę rzucić nią o ścianę. A właściwie nawet nie samą książkę, a po prostu główną bohaterkę. Rozwój wydarzeń poznajemy z perspektywy Lucy, w formie opowiadania i jej wspomnień. Są one przedstawiony w taki eteryczny, pełen melancholii sposób, ale zdecydowanie jest to ogromna zaleta tej pozycji. Jest po prostu piękna. Pięknie napisana, choć sam motyw przewodni jest dobrze znany, wręcz oklepany. Jednak wierzcie mi, Jill Santopolo pisze po prostu przecudownie, tak delikatnie, emocjonalnie, zgrabnie i majestatycznie.Jednak dlaczego miałam ochotę rzucić główną bohaterką o ścianę? Bo wiecie, ja nigdy nie zachowywałam się do końca jak typowa kobieta, nigdy nie rozumiałam całkowicie tej kobiecej logiki. A Lucy właśnie jest taką typową dziewczyną, która zakochuje się w przystojnym chłopaku i myśli, że już zawsze będzie cudownie i idealnie. Jednakże związek to tak naprawdę jeden wielki kompromis i wspieranie się nawzajem. To dwie osoby, które powinny czuć się cudownie razem, ale powinny też móc się spełniać w tym, co robią w życiu. Ich marzenia nie zawsze muszą być spójne, i tak też jest w tym przypadku. Uważam jednak, że Lucy nie miała prawa żądać od Gabe’a tego, czego zażądała. Powinna mu pozwolić się realizować, tak jak i on powinien pozwolić Lucy spełniać jej marzenia. Może było im po prostu nie po drodze, a może poszli na łatwiznę? Bo gdyby naprawdę chcieli, to by wszystko pogodzili. Nie da się jednak zaprzeczyć temu, że stali się dla siebie ważni. Bardzo ważni. I choć każde poszło w swoim kierunku, to nigdy nie mogło zapomnieć o tym drugim.Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni kilku lat, ale jest napisana bardzo płynnie, w niesamowicie plastyczny sposób. To takie uroki życia codziennego, wzloty i upadki, podejmowanie trudnych decyzji, spełnianie marzeń, tworzenie swojej listy priorytetów. Ta książka pokazuje, że nie zawsze wszystko jest tak idealne, jak to sobie wyobrażamy. Czasem, pod wpływem euforii, wszystko widzimy przez różowe okulary, a po pewnym czasie, gdy emocje opadają, przytłacza nas szarość rzeczywistości. Oczywiście może ona być nadal piękna, ale pojawia się to pewne zachwianie, że nie wszystko jest tak, jakbyśmy chcieli. Czasami musimy walczyć – nie tylko z przeciwnościami losu, ale i z samym sobą. A taka walka jest chyba najcięższa do stoczenia. Czy mam prawo oceniać Lucy albo Gabe’a? Chyba nie. Sama nie wiem, jak zachowywałabym się na ich miejscu. Czy faktycznie łączyła ich miłość? Czy było to tylko chwilowe, nie do końca zrealizowane zauroczenie, które przez ten niedosyt parło ich ku sobie przez kolejne lata, choć każde układało sobie życie u boku innej osoby? Piękne jest to, że spełniali swoje marzenia, smutny natomiast jest fakt, że nie robili tego razem. Gdzieś tam ich losy się przeplatały, na pewno mieli siebie w myślach, może nawet w sercach, ale może po prostu nie było im pisane być razem? Choć kto wie, jak potoczyłaby się ich historia, gdyby oboje podjęli inne decyzje albo dali dojść do głosu również rozsądkowi, a nie tylko nagłym emocjom.Choć rzadko sięgam po takie powieści romansowo-obyczajowe, tak śmiało stwierdzam, że Światło, które utraciliśmy jest naprawdę piękną powieścią. Może chwilami ulegałam irytacji, ale doskonale wiem, że tak właśnie wygląda życie. Jednak język autorki jest po prostu przecudowny, dlatego tę książkę czyta się tak dobrze. Sama historia na swój sposób wciąga, choć chwilami bieg wydarzeń łatwo jest przewidzieć, podobnie jak zakończenie. Ale nie to jest najważniejsze! Najważniejsza jest ta atmosfera, ta emocjonalność. Przede wszystkim to właśnie dla tych dwóch elementów warto się zapoznać z tą powieścią. Jestem przekonana, że urzeknie ona wiele czytelniczek!Sheti 2017-07-13 18:35:22
Witajcie przychodzę tutaj do was z recenzją książki :
"Światło, które utraciliśmy" - Jill Santopolo
Nie byłam przekonana do tej książki , ponieważ jest tam wątek wojny secesyjnej.
Nie czytam takich książek bo zraziłam się do tego typy literatury, lecz po przeczytaniu paru opinii w końcu po nią sięgnęłam.......
Lucy i Gabe poznali się 11 września 2011 roku. Gdy wieże WTC runęły, a pył przykrył Nowy Jork, zrozumieli, że życie jest zbyt kruche, by przeżyć je bez pasji i emocji. I zbyt krótkie, by nie być razem.
Wkrótce jednak Gabe postanawia przyjąć pracę reportera na Bliskim Wschodzie i wtedy wszystko się zmienia. Lucy dowiaduje się o jego decyzji w dniu, w którym produkowany przez nią program telewizyjny zdobywa nagrodę Emmy. Dzień jej triumfu staje się też dniem, w którym coś nieodwracalnie się kończy. W kolejnych latach Lucy będzie musiała podjąć niejedną rozdzierającą serce decyzję. Czy pierwsza miłość okaże się ostatnią?
Książkę się czyta łatwo i szybko , bardzo wciąga czyta się ja jednym tchem , jest napisana w formie krótkich rozdziałów i są to opowiadania lecz można to też brać jako list , łatwo jest wczuć się w role naszych bohaterów :)
w tej książce jest realną miłość, która jest piękna, ale również przerażająca i bolesna. Autorka opisuje prawdziwe życie, realnych bohaterów, popełniających błędy, mających wady i zalety.
Historia opowiedziana z punktu widzenia Lucy i skierowana do miłości jej życia Gabe'a.
Historia niezmiernie mnie wzruszyła…jest podobna do powieści Nicholasa Sparksa, w których bohaterowie zawsze stają przed trudnymi życiowymi wyborami i muszą radzić sobie z ich konsekwencjami, wiecznie będąc na rozdrożu, na granicy tego co dobre, a co złe.written-in-a-sheet 2017-10-29 15:21:44